Cześć!
Jako, że ostatnio w szkole omawialiśmy "Chłopcy z Placu Broni" dostałam zadanie domowe:
">Uratuj życie Nemeczkowi< Wymyśl własne, szczęśliwe zakończenie lektury."
Pomyślałam, iż Wy też możecie coś takiego mieć.
Ponieważ wiem, że niektórzy mogą mieć problem z napisaniem takiego wypracowania, a mi idzie to bardzo dobrze, postanowiłam słabszym pomóc.
Pani pod moją pracą napisała tak: "Naprawdę piękne wypracowanie! Wszystko tak jak powinno być. Tylko następnym razem nie zapomnij o akapitach."
Bo ja zawsze zapominam (jak piszę ręcznie!)
Dostałam za nią 5, ale to pewnie dlatego, że akurat mam panią od Polaka która nigdy 6 nie daje.
Rok temu miałam inną, która właśnie 6 by dała.
Pozwalam Wam się zainspirować, lub przepisać opowiadanie, jedynym warunkiem jest abyście na dole, za marginesem napisali "BezImienna" (może być małymi literkami) oraz napisali mi w komentarzu. Możecie też napisać abym komentarza nie publikowała, bo jak wiadomo są one moderowane.
No to lecimy.
Nemeczek leżał w łóżku przykryty kołdrą pod sam nos i trawiony gorączką. Wsłuchiwał się w tykanie zegara. Każda kolejna minuta ciągnęła się tak niemiłosiernie długo. Miał wrażenie jakby sekundy były tygodniami, minuty miesiącami, a godziny latami. Zdawał sobie sprawę, że już niedługo, za chodziażby 60 minut godzinę nie będzie już dla niego żadnego tykania zegara, rodziców, przyjaciół, kołdry, Placu Broni, ani niczego z otaczającego go świata.
Trwał tak spowity czarnymi myślami. Przed jego nieprzytomnymi oczami przebiegały mu obrazy z całego życia. Jak Pastorowie zrobili
einstand, wyprawa do bazy Czerwonych Koszul, czy nawet szyderczy śmiech Gereba.
Gdyby tylko był zdrowy...
Nie. Musi iść na Plac i walczyć. Spróbował się podnieść. Niestety jego osłabione ciało opadło bezwładnie na poduszkę. Zostanie w domu.
***
Po całym domu rozległo się donośne pukanie. Mama Erno otworzyła drzwi. Za nimi stał Boka, Gereb, Kolnay i Weiss. Ostatni z wymienionych trzymał pod pachą Księgę Związku Kitowców.
- My do Nemeczka - odezwał się jako pierwszy Boka.
- Wchodźcie chłopcy - padła krótka odpowiedź.
Weszli do środka. Rozejrzeli się dookoła i zauważyli tatę Nemeczka. W skupieniu pracował nad jakimś brązowym ubraniem. Grzecznie się przywitali, po czym poszli do pokoju małego bohatera.
Erno siedział na łóżku zapatrzony w ścianę. Jednak natychmiast gdy ujrzał chłopców, wyskoczył z pierzyn i stając na baczność sztywno zasalutował.
- Pod kołdrę - rozkazał szybko Boka - Jeszcze ci się pogorszy i wtedy to dopiero będzie...
- Po co tu jesteście? Powiecie mi jak potoczyła się bitwa?
- Po to tu przyszliśmy, ale najpierw musimy wyjaśnić kilka spraw - skinął głową na Kolnay'a.
- No więc... yy... - prezes Związku Kitowców nie wiedział jak ma zacząć - Pamiętasz jak wpisaliśmy w Księdze twoje imię i nazwisko małymi literami?
- Jak mógłbym zapomnieć?
- Boka uświadomił nas, iż popełniliśmy błąd. Niniejszym uroczyście oświadczam, że twoje nazwisko zostało zapisane samymi wielkimi literami. - podsunął chłopcu Księgę otwartą na stronie gdzie widniał wyraźny napis: ERNO NEMECZEK
- Dziękuję ci - blondyneczek zwrócił się do kapitana.
- Nie ma sprawy, a teraz kolej na mnie. Oświadczam, że awansujesz na stopień porucznika i mam nadzieję, że już niedługo wyzdrowiejesz, abyśmy wszyscy mogli na naszym wywalczonym Placu zagrać w palanta...
***
Słońce przygrzewało, a ptaki śpiewały. Pogoda była wręcz przewyborna do gry w palanta i z tej właśnie okazji chłopcy biegali po całym Placu. A wśród nich ten, który gotówbyłby oddać życie za ojczyznę...
Nie wiem co o tej pracy sądzicie. Napiszcie w komentarzu.
A może zaczynacie omawiać jakąś lekturę? To też napiszcie. Przeczytam ją i w razie czego będę mogła napisać dla Was wypracowanie.
/BezImienna